CZYTAJ ARTYKUŁ
„Jestem samotny i szczęśliwy w tej mierze, w jakiej jest to możliwe” – Mihail Sebastian

„Jestem samotny i szczęśliwy w tej mierze, w jakiej jest to możliwe” – Mihail Sebastian

Podziel się, szerz miłość i piękno :*

„Urodziłem się w Rumunii i jestem Żydem”

Mihail Sebastian, a właściwie Iosif Mendel Hechter, urodził się 18 października 1907 roku w naddunajskiej miejscowości Brăila. Żydowskie pochodzenie i powiązane z nim przeznaczenie określiły jego status i warunki życia w Rumunii. Można śmiało powiedzieć, że od najmłodszych lat wiedział, czym są nietolerancja i brak szacunku. Doświadczał ich bezpośrednio bądź pośrednio na każdym kroku, niemal każdego dnia do swojej śmierci w 1945 roku.

Rodzina Hechterow. Od lewej strony: Iosif, jego najmłodszy brat Penchasa (nazywany później Pierre lub Poldy), głowa rodziny Mendel i jego małżonka Clara, drugi młodszy brat Iosifa – Benjamin (Benu).

W dzieciństwie na podwórku obrzucany kamieniami, opluwany, wyzywany od „strasznego Żyda”, po powrocie do domu wysłuchiwał od ojca kazań o niepowtarzalnym, wyjątkowym i przez to samotnym losie narodu żydowskiego. Może niestosownie, jednak z pełną świadomością, przywołam cytat z książki Emila Ciorana „Przemienienie Rumunii”(rum. „Schimbarea la față a României”), odzwierciedlający niejako rozdartą świadomość Sebastiana:  Żydzi są pod każdym względem niezwykli, obciążeni przekleństwem, za które odpowiada jedynie Bóg. Gdybym był Żydem, natychmiast popełniłbym samobójstwo.

Sebastian i jego postać z książki „Od dwóch tysięcy lat” wie, że nie może zboczyć ze swojej żydowskiej ścieżki i to czyni jego los przeklętym. Dwa tysiące lat melancholii wywołanej tułaczką i oczekiwaniem na przyjście Mesjasza, uniemożliwiają życie w radości. Ta zarezerwowana jest na moment zbawienia. Ziemskimi uciechami również trudno się cieszyć, gdyż zawsze ktoś z daleka krzyknie „Straszny Żyd”. Młody Iosif nauczył się ignorować wszelkie obelgi. Pocieszeniem i bezpiecznym schronieniem przed światem zewnętrznym stała się literatura.

Iosif Hechter na środkowym krześle z maturzystami ze swojego rocznika. Po prawej stronie na krześle siedzi Nae Ionescu.

W 1926 roku, prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu, Iosif Hechter zostaje doceniony. Przewodniczący komisji maturalnej, Nae Ionescu, będąc pod wrażeniem jego końcowej pracy, proponuje mu etat dziennikarza w nowo powstałej gazecie „Cuvântul” („Słowo”). Sebastian bez wahania przeprowadza się do Bukaresztu i rozpoczyna życie typowego inteligenta. Druga połowa lat 20.XX wieku w Małym Paryżu (Micul Paris), jak nazywano ówcześnie stolicę Rumunii, upłynęła mu pod znakiem wykładów, spotkań w gronie innych intelektualistów, pierwszych kroków stawianych w dziennikarstwie. Należał, obok Mircei Eliadego, Emila Ciorana, Mircei Vulcănescu, Constantina Noiki, do grona ulubieńców Nae Ionescu, którego wykłady z logiki i metafizyki cieszyły się dużą popularnością. Formę, jaką nadał im ich twórca tworzyła „atmosferę intymności w myśleniu”, nakłaniał do przeżywania, nie tylko rozumienia aktu myślenia. Tak uduchowieni młodzi studenci przenosili swoje żywe dyskusje do kawiarenek i restauracji. W 1927 roku Eliade, uważany za głowę tej intelektualnej bandy, stworzył jej motto, misję  – Stare Pokolenie stworzyło Wielką Rumunię, a Młode Pokolenie stworzy wielką kulturę. Forma, czyli granice państwa rumuńskiego to jedno, potrzeba treści by je wypełnić wzmacniając poczucie jedności narodowej.

Mihail Sebastian (drugi od lewej), Mircea Eliade (czwarty od prawej).

Oczywiście wielu przed nim miało podobne aspiracje, ale nie czas i miejsce teraz na przybliżanie ich sylwetek. Powróćmy do Iosifa Hechtera, który właśnie w roku 1926 zaczął używać pseudonimu Mihail Sebastian. Nastroje antyżydowskie w Rumunii nasilały się i żydowskie nazwisko na pewno nie przysporzyłoby Sebastianowi czytelników. Końcówka lat 20. to dla niego ostatnie podrygi normalności, cieszenie się uznaniem i szacunkiem przyjaciół, w tym Mircei Eliadego. Rosnące zaangażowanie autora „Mitu wiecznego powrotu” w politykę, oddalało go od Sebastiana.  Tu pozwolę sobie na krótki opis wydarzeń, które doprowadziły żydowskiego pisarza na skraj samotności, a wywołane nią uczucie rozgoryczenia, zmusiło do napisania „Od dwóch tysięcy lat”.

Przeistoczenie w nosorożca

Eliade w 1928 roku w swoim Dzienniku zanotował: nagle w jednej chwili w moje życie weszła w owym roku Gwardia. Weszła nie tylko w życie Mircei Eliadego. Weszła w życie całej Rumunii – Żelazna Gwardia, zbrojne ramię Legionu Michała Archanioła. Organizację do życia powołał w 1927 roku Corneliu Zelea Codreanu („Kapitan”) słowami:

stworzymy atmosferę moralną i duchową, z której zrodzi się człowiek prawdziwie heroiczny, w której odpowiednio się rozwinie, i dzięki której poprowadzi nasz naród ku wielkości.

Legioniści w strojach ludowych wykonują gest pozdrowienia. Czegoś Wam on nie przypomina?

Codreanu, duchowy przywódca legionistów, wielokrotnie powtarzał, że jego misją na ziemi jest stworzenie nowego Rumuna, przedstawiciela rasy dako-rumuńskiej, którego charakteryzować powinien antysemityzm, antybolszewizm, apolityczność (tylko w teorii, Żelazna Gwardia od początku istnienia wystawiała swoich kandydatów do każdych wyborów), ksenofobia. Tendencje nacjonalistyczne nasilały się w prawie każdym państwie międzywojennej Europy. Nacjonalizm rumuński nosił jednak znamiona mistyki. Codreanu uważał, że tylko droga poświęcenia i konieczność ofiary może doprowadzić do zbudowania silnego, zjednoczonego państwa. Legionista kocha śmierć, napisze w 1933 roku „Kapitan”. Trzy lata później w „Drodze Legionisty” powtórzy swoje credo: W naszym Ruchu nie można nic zyskać, nie oferuje żadnych różowych perspektyw, za to wymaga nieustannych ofiar i wyrzeczeń, wymaga wiary, miłości, poświęcenia dóbr materialnych oraz poświęcenia własnego życia.  Czymże śmierć jest w porównaniu do miana męczennika i chwały na ziemi? Niczym. Z uśmiechem na ustach żelaznogwardziści umierali i z takim samym uśmiechem, trochę podszytym rozkoszą, zabijali Węgrów, Turków, w szczególności Żydów.

Niechęci do obcych towarzyszyła gloryfikacja ziemi ojczystej, idea przejęta przez legionistów od Eminescu, którego Codreanu uczynił ideologicznym patronem organizacji. Chwyt bardzo sprytny, gdyż poezję Eminescu znali prawie wszyscy Rumuni, nawet niepiśmienni. Chłopi właśnie byli celem propagandy. Legioniści po cywilnemu nosili rumuński strój ludowy niezmieniony od czasów dackich. Zielone koszule (dla odróżnienia się od niemieckich brunatnych koszul i włoskich czarnych koszul, jednocześnie dla podkreślenia związku z faszyzmem jako takim) zakładano na marsze oraz na czas wystąpień i przemówień. 

Corneliu Zelea Codreanu „Kapitan” (po środku).

Nietrudno się domyślić, kto stał na przeszkodzie do pełnego zjednoczenia się Rumunów. Żyd. Ciało obce, pasożyt, Antychryst, smok pijący rumuńską krew. Obawiano się żydowskiego monopolu gospodarczego, podziwiano z nienawiścią dwie żydowskie namiętności: instynkt dominacji i instynkt właśności. Powtarzane przez Codreanu i innych polityków rumuńskich antysemickie hasła doprowadziły do spontanicznych lub zaplanowanych ataków na Żydów, do ograniczania ich praw i swobód obywatelskich i wreszcie do krwawych pogromów. Mihail Sebastian z racji swego pochodzenia powinien znaleźć się w samym epicentrum piekła. Tymczasem, przynajmniej w początkowej fazie nosorożyzowania się Rumunów, stoi jakby obok rozgrywających się wydarzeń (termin „nosoryżacja” podchodzi od tytułu sztuki teatralnej Eugène Ionesco pt. „Nosorożec”, w której Ionesco portretuje sylwetki przyjaciół owładniętych ideologią faszystowską i religijnym fanatyzmem).  Oczywiście odczuwa ból, ale nie w sposób bezpośredni. To tylko ten stary, dobrze mu znany przeklęty żydowski los, a on nauczył się z nim już żyć. Wciąż poza tym ma przy sobie drogich przyjaciół i w końcu: W kulturze, podobnie jak w parlamencie – ludzie przysięgają na trybunę i godzą się na bufet.

Mihail Sebastian w Paryżu (1930).

Sebastian kontynuuje studia prawnicze i filozoficzne, czynnie działa w publicystyce, wieczorami słucha muzyki klasycznej (w szczególności Bacha, Mozarta, Beethovena). W 1930 roku udaje się do Paryża chcąc uzyskać tytuł prawnika, ale przedsięwzięcie to kończy się niepowodzeniem. W 1932 roku debiutuje książką „Fragmenty ze znalezionego zeszytu” (rum.”Fragmente dintr-un carnet găsit”) i jeszcze w tym samym roku wydaje zbiór opowiadań „Kobiety” (rum.”Femei”). W recenzjach książki podkreślano emanującą z niej atmosferę bezsilności i abdykacji, dostrzegano wpływy myśli Huysmansa w kontekście miejsca miłości w życiu człowieka (pozycja jeszcze nieprzetłumaczona na język polski).

Zdrady intelektualistów

Po lewej stronie: listowy kontrakt na edycję tomu „Od dwa tysiące lat”. Po prawej stronie: pierwsze polskie wydanie powieści Mihaila Sebastiana (Wydawnictwo Książkowe Klimaty, 2020).

Na lata 30. XX wieku przypada apogeum popularności i poparcia działalności „Mistyka z rewolwerem”, jak słusznie Cioran określił Codreanu. Sebastianowi coraz trudniej zachować dystans i obojętność wobec jawnego łamania praw ludności żydowskiej. Z niepokojem obserwuje także jak jego przyjaciele Mircea Eliade, Constantin Noica, Emil Cioran, ulegają politycznym konwulsjom. Dzięki m.in. nim Żelazna Gwardia zyskiwała na intelektualnym prestiżu. W 1933 roku gwardziści zamordowali premiera Rumunii, Iona Dukę. Był to krwawy odwet za zdelegalizowanie działalności ugrupowania. Nae Ionescu krótko po ogłoszeniu decyzji przez Dukę, rozprawiał nad jej nielegalnością zapewniając jednocześnie, że gwardziści nigdy nie użyli broni bez prowokacji. Sebastian, nadal wierząc w czystość intencji swojego mentora, popiera go. Nie może jednak uciec od tego, co dzieje się na ulicach Bukaresztu. Od codziennych napadów na żydowskie sklepy, pobić studentów żydowskich. Sam też coraz częściej doświadcza dyskryminacji.

Rok 1934 okazuje się przełomowy w jego życiu i twórczości. Wydaje powieść „Od dwóch tysięcy lat” (rum.”De două mii de ani”). Utrzymana w tonie poetyckiego dziennika obrazuje życie Żyda w Rumunii ogarniętej antysemickim szaleństwem. Sebastian prosi Nae Ionescu o napisanie do niej kilku słów wstępu. Zapewne miał wówczas w pamięci słowa mentora z wydanego w 1926 roku tekstu „O niemożliwym do pogodzenia dramacie Żydów”. Jakże wielki szok i upokorzenie przeżył czytając:

Żyd nie może przezwyciężyć swego cierpienia inaczej niż … nie będąc już Żydem. Im bardziej tragiczna sytuacja, tym bardziej nikt nie może przestać być tym, czym jest! (…) Wszyscy cierpią, Iosefie Hechterze. My, chrześcijanie, również cierpimy. Ale dla nas jest wyjście, ponieważ możemy być zbawieni.

Masz nadzieję, że nadejdzie Mesjasz na białym koniu, a wtedy będziecie rządzić ziemią. Ale ja wiem, że Mesjasz już nadszedł, a ty go nie poznałeś. Jedyne, czego od ciebie Bóg wymagał, to być czujnym. A ty nie byłeś czujny. Albo nie ujrzałeś, bo próżność przesłoniła twoje oczy łuskami… Iosifie Hehterze, czy nie czujesz uścisku zimna i ciemności?

Ionescu kategorycznie i bezkompromisowo wskazuje miejsce Sebastiana w Rumunii. Nie ma w niej dla niego, ani dla żadnego innego Żyda miejsca. Żyd na zawsze pozostanie Żydem. Nie istnieje pojęcie Żyda-Rumuna. W tej sytuacji logicznym by było, dla dobra Sebastiana i powieści, odrzucenie wstępu Ionescu. Sebastian nie potrafi jednak sprzeciwić się swojemu mentorowi. Poza tym rozeszła się już wieść o „chwalebnym” patronacie. Cała radość płynąca z publikacji zniknęła i zastąpiło ją poczucie podwójnego wykluczenia. Przed wydaniem „Od dwóch tysięcy lat” Sebastian czuł się marginalizowany głównie przez Rumunów o skrajnie prawicowych poglądach, a i nimi zbytnio się nie przejmował dopóki bliscy przyjaciele stali za nim. Po 1934 roku odrzucają go i Rumuni, i Żydzi, którzy jego rozważania potraktowali jako zdradę. Co zaś sądził o powieści sam autor? Sebastian w Dzienniku pod datą 27 maja 1936 roku notuje:

Z wyjątkiem kilku fragmentów, w których zbyt mocno akcentowany jest żydowski punkt widzenia, reszta wydaje mi się doskonała. Nie spodziewałem się tego (…). Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby któregoś dnia mógł ponownie wydać tę książkę, bez przedmowy Nae i bez żadnych wyjaśnień z mojej strony. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że spośród wszystkich rzeczy, jakie napisałem, ta książka na pewno się ostanie.

Niewielu zrozumiało wewnętrzny konflikt pisarza. Książka skazała go na społeczny ostracyzm. Gdziekolwiek się pojawił, czuł na sobie pogardliwe spojrzenia. Stał się znanym bukaresztańskim intruzem.
Kolejne lata życia upływają mu pod znakiem rozdzierającego smutku, do którego w końcu dołączy samotność. W 1937 rok wkracza bez emocji, bez rozpaczy i, jak mi się wydaje, bez nadziei. Kiedy mu tylko fundusze pozwalają, opuszcza Bukareszt i wyrusza w rumuńskie Karpaty: do Sinai, do Braszowa, do Bran. Odnajduje chwile spokoju jeżdżąc na nartach, słuchając koncertów muzyki klasycznej w Ateneul Român lub w radio. Do wybuchu II wojny światowej Sebastian popadnie w całkowity marazm i beznadzieję. Chwile trzeźwości wykorzystuje na dokończenie powieści i sztuki teatralnej. Robi to jednak bez przekonania. Coraz więcej czasu poświęca na pisanie Dziennika. Liczba wpisów gęstnieje wraz ze zbliżającą się groźbą wybuchu kolejnej wojny. Sebastianowi nie pozostaje już wówczas nic: wyrzucono go z gazety i z kancelarii adwokackiej: mam zaszczyt niniejszym powiadomić, że na podstawie Dekretu o mocy ustawy z 9 sierpnia 1940 roku został pan zwolniony z pracy z dniem 7 września br., ponieważ jest pan Żydem. Kilka wojennych miesięcy przepracował rozładowując wagony z drewnem jako członek żydowskiej drużyny świadczącej przymusową pracę. Zdarzało mu się udzielać lekcji języka rumuńskiego i wykonywać tłumaczenia. Życie w Bukareszcie było dla niego znośne tylko dzięki funkcji profesora literatury

„Zakochałem się na serio, a nie wiem, jak z tego wybrnąć”

Pisarze rumuńscy w dwudziestoleciu międzywojennym nie mieli problemów z kobietami. Status pisarza, intelektualisty  otwierał im wrota do niejednego kobiecego serca  i Mihail Sebastian nie był wyjątkiem. Na zdjęciach widzimy młodzieńca z nieobecnym wzrokiem, trochę rozmarzonego, rozkojarzonego, raczej niezdarnego niż przystojnego. Ten image zupełnie niepociągający w dzisiejszych czasach, intrygował i kusił wiele Rumunek i bynajmniej nie mam tu na myśli roztrzepanych dziewczynek, które dziś nazwalibyśmy fankami. W życiu Sebastiana było wiele kobiet i jedno związane z nimi marzenie:

I, mówiąc szczerze, bardzo szczerze, bez żadnego powodu, aby oszukiwać samego siebie, uważam, że pieniądze są dla mnie sprawą obojętną. Oczekiwałbym od życia tylko trochę spokoju, kobiety, książek i czystego domu.

Leny Caler.

Kobieta się pojawiła. Niestety zamężna, w dodatku niesamowita kokietka, bywalczyni apartamentów i kawalerek wielu rumuńskich pisarzy. Sebastianowi jednak ani mąż, ani przeszłość, w tym związek z jego bliskim przyjacielem Camilem Petrescu, nie przeszkadzały. Zakochał się na serio w Leny Caler, jednej z piękności międzywojennego Bukaresztu, idolce młodych dziewcząt, aktorce żydowskiego pochodzenia. Nazwać ich romans burzliwym to za mało. Sebastian zrywał z nią tyle razy, ile razy chciał przez nią popełnić samobójstwo. Leny natomiast, czego Sebastian zdawał się nie zauważać, była pod większym wrażeniem jego stylu i pisarstwa niż charakteru i wyglądu:

W entuzjazmie i pośpiechu mojej młodości nie miałam bardziej gorącego pragnienia, niż jak najszybsze poznanie autora, którego pisarstwo mnie oczarowało i niepokoiło. I pewnego dnia został mi przedstawiony. Byłam zaskoczona i – dlaczego tego nie wyznać – trochę rozczarowana, kiedy go zobaczyłam. Nie mogłam uwierzyć, że młody człowiek przede mną, nieśmiały, niezdarny, o nieznacznym wyglądzie, był autorem, utalentowanym autorem artykułów z gazet, opowiadań, które mnie zachwyciły.

Mihail Sebastian i Leny.

Nieodwzajemnione uczucie i męcząca chwiejność kochanki znajdują swoje odzwierciedlenie w sztuce „Gra w wakacje” (rum. „Jocul de-a vacanţa”). Sebastian napisał ją dla Leny i o Leni. Ona także zagrała główną rolę kobiecą, nie zdając sobie prawdopodobnie sprawy, że odtwarza na scenie obraz samej siebie widziany oczami byłego kochanka. Sebastian nieświadomie stworzył jeden z najpiękniejszych portretów bukaresztańskiej piękności międzywojnia. W latach 50. XX wieku o Leni nie było już tak głośno, pozostała jednak wystawiana do dziś sztuka życzliwego jej zawsze Iosifa Hechtera.

Niech Was jednak nie zmylą romantyczne gesty rumuńskiego pisarza. Złożenie serca w rozchwytywane przez innych mężczyzn dłonie Leni nie oznaczało życia w celibacie. Sebastiana charakteryzowała słaba silna wola. Nie potrafił oprzeć się kobietom, zwłaszcza tym, w oczach których dostrzegał cień akceptacji, podziwu, zrozumienia lub po prostu pożądania. Tych ostatnich miał na pęczki. Pani Dorina Blank nękała go kilkunastoma telefonami dziennie, z niejaką Margot spędza noc w Pensjonacie Wagnerów w miejscowości Ghilcoș, w Sinai natomiast zupełnie nieskrępowanie baraszkuje ze znajomą swojego przyjaciela Constantina Noiki (tu muszę wspomnieć, że Noica również, mimo towarzyszącej mu żony, pragnął skryć się w ramionach przyjaciółki).

W tym miejscu kończę swoją wyliczankę i zachęcam Was do sięgnięcia po „Dziennik 1935-1944” Mihaila Sebastiana. Znajdziecie w nim mnóstwo szczegółów z życia miłosnego pisarza. Mi po zapoznaniu się z nim, a także z perypetiami uczuciowymi Leny, nasuwa się cytat z Lisów Witkacego do żony: kocham cię strasznie, ale swoboda to wielka rzecz.

Wypadek

W 1940 roku ukazuje się powieść Sebastiana o proroczym  tytule „Wypadek”. Już podczas jej pisania Sebastianowi przydarzyło się wiele wypadków, które nieomal odebrały mu chęci do dalszego tworzenia. Pierwsza wzmianka o pomyśle na powieść pojawia się pod koniec 1936 roku. Inspiracją jest, jak nietrudno się domyślić, zaobserwowany przez pisarza wypadek uliczny. Rękopis jednak (86 stron), wraz z notatkami Sebastiana z okresu kwiecień-październik 1938, gubi się podczas jego pobytu w Paryżu: porównuję swoją obecną sytuację z sytuacją sprzed dwóch miesięcy i z żalem stwierdzam, że następuje degrengolada. Tyle straciłem. Ja, który miałem tak niewiele rzeczy do stracenia. Chwilowe załamanie ustępuje miejsca spontanicznym rozmyślaniom o powieści. W pośpiechu Sebastian odtwarza ją strona po stronie. Zrekonstruowaną wersję akceptuje z uczuciem bezpowrotnej straty doskonałości pierwowzoru.

Grób Mihaila Sebastiana na cmentarzu żydowskim w Bukareszcie.

„Wypadek” w dużej mierze zawiera elementy biograficzne nie tylko w warstwie fabularnej, ale także psychologicznej. Rezygnację z życia głównego bohatera można podsumować wpisem Sebastiana z Dziennika: nie ma nikogo, kto mógłby  coś dla mnie zrobić, nikogo, kto może przyjść z pomocą. Powieść kończy się wypadkiem tak jak życie Mihaila Sebastiana. We wtorek 29 maja 1945 roku około godziny 14:00 wolnym krokiem Sebastian zmierzał do budynku Uniwersytetu Bukaresztańskiego, na pierwsze zajęcia, które miał poprowadzić dla studentów kursu literatury powszechnej. Przygotował wykład o Balzacku. Około godziny 15:00 mija przystanek tramwajowy przy Kościele Św.Mikołaja (Biserica Sfântul Nicolae). Nie zauważa wyjeżdżającej ciężarówki Armii Czerwonej z bulwaru Regina Maria (Bulevardul Regina Maria). Zostaje przez nią potrącony i kwadrans później umiera.

30 maja 1945 roku zostaje pochowany na Cmentarzu Żydowskiej Filantropii w Bukareszcie (Cimitirul evreiesc Filantropia din București). Na pogrzebie pojawia się wielu intelektualistów m.in. Camil Petrescu, Geo Bogza, Petru Comarnescu, Anton Bibescu.

Wspomnienia o Mihailu Sebastianie

Leny Caler o pogrzebie Mihaila Sebastiana:

W dniu pogrzebu Sebastiana cmentarz pełen był ludzi w różnym wieku. Sebastiana kochało wiele osób, doceniano go jako człowieka, pisarza, dziennikarza, profesora. Wszyscy ludzie tych profesji chcieli mu towarzyszyć w ostatniej podróży. To był piękny majowy dzień. Jeden z tych wiosennych, które Mihail kochał.

W dniu śmierci Mihaila Sebastiana Mircea Eliade zanotował w dzienniku:

Porusza mnie absurd tej informacji. Mihai niewątpliwie żył jak pies w ciągu ostatnich pięciu lat… W moich snach był jedną z dwóch lub trzech osób, które czyniły Bukareszt znośnym dla mnie. Nawet w moim legionowym punkcie kulminacyjnym czułem się związany z nim blisko.

Eliade miał skłonność do wybielania swoich czynów i występków, zwłaszcza tych popełnionych pod wpływem legionowej ideologii. Nie można zaprzeczyć, że cenił pióro Sebastian i jego towarzystwo. Niestety tylko do pewnego momentu. W Dzienniku prowadzonym przez Sebastiana w latach 1935-1944, a więc w okresie jawnego i całkowicie legalnego antysemityzmu, znajdziemy wiele dowodów na karygodne zachowanie wielkiego filozofa. Sebastian długo nie chciał uwierzyć w moralny upadek jednego ze swoich autorytetów. Starał się za wszelką cenę utrzymać kontakt z Eliade, ale gdy ten  po wyjściu z więzienia i ucieczce do Francji, pojawia się na chwilę w Bukareszcie i unika go jak ognia, nie ma już złudzeń. A Eliade jak to Eliade, po latach tłumaczył się, że:

Wstydziłem się wtedy siebie, doradcy kulturalnego w Lizbonie, i upokorzeń, jakie on przeżył, ponieważ urodził się i chciał pozostać Iosifem Hechterem.

Aż chciałoby się go zapytać, dlaczego mu tego nie ułatwił.

Z Zeszytów Emila Cioran pod datą 29 listopada 1965:

Dzwonią do mnie, by spytać, czy znam rumuńskiego pisarza nazwiskiem Mihail Sebastian, którego matka jest w Paryżu (chodzi o prawa autorskie w Niemczech). Poruszyło mnie to. Sebastian, kiedy już po wyzwoleniu przejechała go ciężarówka, został właśnie mianowany attaché kulturalnym w Paryżu. Zrobiłby tam wielką karierę, bo trudno wyobrazić sobie Rumuna bardziej francuskiego niż on. I jest nieznany!

 

Bibliografia:

  1. Boia L., Dlaczego Rumunia jest inna?, Kraków 2016.
  2. Cioran E., Zeszyty 1975-1972, Warszawa 2016,
  3. Codreanu Z., Pentru Legionari, Sybin 1936.
  4. Mattheus B., Cioran. Portret radykalnego sceptyka, Warszawa 2008.
  5. Laignel-Lavastine A., Cioran, Eliade, Ionesco: o zapominaniu faszyzmu. Trzech intelektualistów rumuńskich w dziejowej zawierusze,
  6. Sebastian M., Dziennik 1935-1944, Sejny 2006.
  7. Volovoci L., Nacjonalizm i „kwestia żydowska” w Rumunii lat trzydziestych XX wieku, Kraków 2016.
  8. https://adevarul.ro/cultura/carti/stigmatele-mihail-sebastian-evreul-chibzuit-legionar-comunist-1_581b4b4f5ab6550cb82d4599/index.html [dostęp: 27.04.2020].
  9. https://adevarul.ro/cultura/carti/mircea-eliade-mihail-sebastian-dezbatere-londra-schimbat-istoria-prietenie-aur-1_570cf4465ab6550cb8e85830/index.html [dostęp: 27.04.2020].
  10. https://adevarul.ro/locale/alexandria/povestea-frumoasei-leny-caler-actrita-i-a-vrajit-faimosii-scriitori-camil-petrescu-mihail-sebastian-1_565c50637d919ed50ebf7559/index.html [dostęp: 27.04.2020].
  11. https://adevarul.ro/cultura/istorie/moartea-mihail-sebastian-1_50ba027d7c42d5a663af9cc9/index.html [dostęp: 27.04.2020].

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz również