
W walentynki odwiedzam cmentarze
14 lutego, 2018
Nie bojkotuję walentynek, nie oceniam ludzi, którzy w tym dniu idą do kina popatrzeć, jak Chrisian i Anastasia uprawiają namiętny seks, gdzie tylko się da. Nie przeszkadza mi skąpana w czerwieni Warszawa. Nawet jej do twarzy w tym kolorze. Serduszka, misie, wielkie poduchy z napisem „Kocham Cię” też mi nie przeszkadzają. Owszem, męczę znajomych (ale tylko znajomych!) tekstem „TO NIE SĄ WALENTYNKI”, po czym zapraszam ich na wycieczkę na cmentarz. Najczęściej jadę na Powązki Wojskowe. I stawiam znicze na anonimowych grobach osób należących do Armii Krajowej. Bo właśnie 14 lutego 1942 obchodzimy rocznicę jej powstania, a właściwie przemianowania z Związku Walki Zbrojnej, który jeszcze wcześniej był Służbą Zwycięstwu Polski. Armia Krajowa była integralną częścią Polskich Sił Zbrojnych, podporządkowaną Naczelnemu Wodzowi i Rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. W jej skład weszło około 200 organizacji. Między innymi to sprawiło, że była największą podziemną armią w okupowanej wówczas Europie. Ponieważ, nawet tak potężne słowo jak „największą” nie zawsze robi odpowiednie wrażenie, podrzucam obrazek. 😉
Może jestem podobna trochę do Andrzeja Stasiuka, który uważa, że kultura zachodnia jest sztuczna, napompowana i na pokaz Przy okazji jednak także fascynuje, pociąga i w końcu wciąga. Ja żeby pokazać, że nie wszystkich ogarnia wielkie świętowanie miłości, przekornie idę na cmentarz złożyć hołd tym, którym faktycznie w tym dniu ta pamięć i miłość się należą. Uczucia wdzięczności i podziwu dla żołnierzy Armii Krajowej prowadzą mnie do babci sprzedającej znicze i w końcu na Powązki Wojskowe. Kilkakrotnie już przechadzałam się ścieżkami i alejkami, przez przypadek natrafiając na pomnik Jana Brzechwy, Andrzeja Struga, Aleksandra Kamińskiego. Niedaleko nich leżą anonimowi bohaterzy II wojny światowej. Na palcach jednej ręki mogę policzyć groby, na których stał znicz. Ta pustka przed tablicami uderza mnie najbardziej. Wgapiam się w nią i zastanawiam, czy jeszcze ktoś o tym człowieku myśli.
Nie ma zbyt dużej filozofii w podarowaniu kwiatka w dniu, w którym daje go połowa ludzkości. Nie ma jej też w postawieniu znicza na wybranym przez siebie grobie. Zasadniczo: i jedno, i drugie, o ile kierują nami szczere intencje, jest dowodem miłości. Mam tylko nadzieję, że okazujecie je sobie częściej niż raz w roku.
PS Pamiętacie „Kamienie na szaniec”? Na Powązkach możecie odwiedzić także „Rudego”, „Zośkę” i „Alka”. Akurat ich groby cieszą się dużą popularnością. 🙂

Wspólny grób trzech dzielnych harcerzy – „Rudego”, „Alka” i „Zośki”.